Do Igrzysk Olimpijskich w Tokio pozostały niespełna dwa miesiące. Reprezentantki Polski w wioślarskiej czwórce podwójnej w COS Wałcz pracują nad najlepszą formą, aby z Japonii wrócić z medalami. Katarzyna Zillmann uważa, że co osady nie zabije, to wzmocni.
Zanim to nastąpi, czeka je jeszcze występ w III Pucharze Świata, który zostanie rozegrany od 4 do 6 czerwca we włoskiej Sabaudii. W poprzednim starcie w Lucernie osada zajęła czwarte miejsce. – Co nas nie zabije, to nas wzmocni – stwierdziła Katarzyna Zillmann, złota medalistka mistrzostw świata i Europy. – Jesteśmy skoncentrowane już tylko na ostatniej prostej do Tokio – dodała. Jej zdaniem niepowodzeń nie powinno się zbyt długo rozpatrywać, tylko wyciągać z nich wnioski i patrzeć do przodu. – Na pewno czwarte miejsce nie było dla nas satysfakcjonujące, ale myślę, że miałyśmy trochę kłopotów – powiedziała Agnieszka Kobus-Zawojska, wioślarka, która zna już smak olimpijskiego medalu. Z Rio de Janeiro przywiozła brązowy krążek. – Mam nadzieję, że zarówno siebie, jak i kibiców, pozytywnie zaskoczymy w najbliższym czasie – uzupełniła.
Utytułowana wioślarka przeczytała w Internecie, że w ostatnim PŚ zajęły najbardziej pechowe miejsce. – Uznajmy, że my nie jesteśmy pechowe, tylko w tym roku jedziemy po szczęście w swoim zwolnionym tempie – proponuje Kobus-Zawojska. Osada jest jedną z tych, które mogły stracić na przełożeniu IO, bo w czasie, gdy pierwotnie miała odbyć się impreza, czwórka była w świetnej dyspozycji. – W tamtym roku miałyśmy naprawdę wysoką formę. W tym roku musimy mieć jeszcze wyższą – uważa Maria Sajdak, która w Brazylii również zdobyła brąz, jeszcze pod nazwiskiem Springwald. Jej zdaniem do ostatniego niepowodzenia nie powinno przykładać się aż tak dużej wagi. – To dalej nie jest duża różnica do medalu. Myślę, że jesteśmy w stanie wrócić na podium – twierdzi wioślarka.
Wśród faworytek Kobus-Zawojska wymienia osadę chińską, ale nie lekceważy żadnej z grup rywalek. – Wszystko się tak miesza, że raz jesteśmy pierwsze, a raz czwarte. Raz Holenderki wygrywają ME, później są szóste. Nie można wskazać jednego faworyta – uważa wioślarka, dodając, że każdą z 10 osad, które popłyną w Tokio stać na dobry wynik. – Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Celujemy w medal. Nie rozpatrujemy żadnych innych opcji w tym momencie – deklaruje Zillmann. Zdaniem zawodniczki recepta na sukces jest prosta – trzeba szybciej płynąć. – Wykonujemy te zadania, które polecił nam trener i idziemy cały czas do przodu. Wiadomo, miałyśmy trochę falstart w tym sezonie, ponieważ dotknęły nas różne kontuzje czy sytuacje związane z pandemią, głównie samym koronawirusem, ale rozpędzamy się – kończy wioślarka.